13.10.2014

El Jadida - obserwacje

Praca wre wiec w interesach musialam wybrac sie do Casablanki. Sprawy pozalatwialam a jako, ze byl weekend postanowilam dojechac do El Jadidy i tam wykorzystac czas nad oceanem. Temperatura wody idealna, pogoda cudowna, plaza czysta. Czym blizej portu tym pelniejsza... Dawno na innej plazy niz Essaouira czy Agadir nie bylam. I tu zaskoczenie wielkie. Mieszkam od lat w Maroku ale z roku na rok przybywa kobiet w chustach. Maroko coraz to bardziej sie zakrywa. W Marrakeszu przy basenach panie w topless opalaja swoje ciala, marokanki tez nie zakrywaja sie zbytnio i tu nagle plaza publiczna gdzie nie ma ani jednej marokanki w stroju kapielowym? Kapia sie w ubraniach te ¨odwazniejsze¨ a pamietam zdjecia marokanek z dawniejszych lat, nasluchuje opowiadan rodziny i wiem, ze Maroko bylo bardziej wyzwolone... Nie chce krytykowac, ale zwrocic tylko uwage na to, ze Maroko sie zmienia. Poczekamy - zobaczymy! Moje obserwacje i tak nic nie zmienia bo weekend byl udany, atmosfera przemila, zabawa na falach niezapomniana wiec ...

4.09.2014

Bez rutyny- Marco Taswiq Marrakech Concept Store - Chwalipieta:)

Zawsze mowie, ze rutyna zabija wiec zmiany byly konieczne w moim zyciu. Od czerwca rozpoczelam nowa dzialalnosc. Maroko zauroczylo mnie tradycyjnymi produktami, starymi recepturami, naturalnymi kosmetykami. Gdzie tylko jestem pytam kazdego o jakies stare przepisy na kosmetyki, lekartswa itp. Teraz moge ta wiedza sie dzielic. Tak powstal pomysl zeby otworzyc sklep z tradycyjnymi, naturalnymi produktami z Maroka. Czy tylko sklep? Troche rozwinelam ta idee i obok sklepu pojawil sie salon kosmetyczny w ktorym na przyklad mozna zrobic sobie maseczki z glinki marokanskiej i po prostu nauczyc sie prostych technik uzywania naturalnych kosmetykow we wlasnym domu. Wspolpracuje z ponad 800 spoldzielniami rzemieslniczymi(Cooperatives) w ktorych pracuje ok. 50tys kobiet. To wiele dla mnie znaczy. Sklep podzielony jest na trzy czesci. W czesci kosmetycznej znajduje sie ponad 300 przeroznych kosmetykow od oleju arganowego ze wszystkimi atestami, certyfikatami, olejku z opuncji kaktusa, glinki, szamponow, mydel, kremow, naturalnych past do zebow po kremy na reumatyzm z tluszczu z garbu dromadera.
Druga czesc to czesc spozywcza. Kuskusy robione recznie z maki z kaktusa, kukurydzy we wszystkich rozmiarach i formach, ktore powoli zaczynaja byc zapominane przez marokanczykow, amlou czyli ¨nutella marokanska¨ krem z mielonych migdalow z miodem i olejem arganowym, oleje arganowe spozywcze, octy z kaktusa, miody z szafranu, arganu, ciernia, kaktusa, tymianku, kwiatow pomaranczy i jeszcze moglabym wyliczac 30 innych rodzajow. Lista jest dluga. Marokanczycy, ktorzy odwiedzaja ten sklep sa wzruszeni, ze Polka zna sie na tych wszystkich tradycyjnych produktach i jeszcze moze im podpowiedziec wszystkie wlasciwosci kazdego z nich.
Trzecia czescia sklepu to czesc warzywna w ktorej proponuje warzywa sezonowe, ktore sa dostarczane z farm organicznych z okolicy Marrakeszu. To chyba najtrudniejsza czesc tego bizensu. Chce przekazac idee jedzenia sezonowych warzyw. W Maroku jest i tak idealna sytuacja ale jednak ludzie maja juz bardzo zle nawyki i najchetniej jedliby swoje ulubione warzywa/owoce kazdego dnia nawet wtedy kiedy sezonu na nie jeszcze nie ma. Kolejny projekt jest w trakcie realizacji bo pomysl mam na otwarcie restauracyjki w ktorej menu bedzie zmienialo sie kazdego dnia w zaleznosci od warzyw jakie farmerzy dostarcza i bazowana bedzie tylko i wylacznie na produktach spozywczych, ktore znajduja sie w sklepie. Musze jeszcze dopracowac szczegoly i znalezc kucharza, ktory idee moja popiera i jest w stanie wdrazyc ja w zycie. Na ta chwile serwujemy soki z opuncji kaktusa, lemoniady wlasnej produkcji dosladzane naszymi miodami i soki warzywne swiezo wyciskane.
Jako, ze sklep ma trzy poziomy gorne pietro przeznaczylam na sale konferencyjna gdzie kazdy, ktory chce sie podzielic swoimi doswiadczeniami (ktore wspolgraja z idea sklepu czyli aromoterapia, dietetyka, kosmetyka naturalna, zdrowe zywienie itd ) moga do nas przyjsc i podzielisc sie informacjami z klientami. Sala jest na tyle duza ze 4 razy w tygodniu nauczyciel jogi organizuje tu swoje zajecia (www.yogawithperumal.tv).
Troche sie chwale ale co tam. Dumna jestem z tego projektu i juz. Jak sama sie nie pochwale to nikt mnie nie pochwali:) (tak mowi moja mama:)) Zeby nikomu nie bylo przykro, ze takie dobre produkty sa tylko w Maroku ;) nawiazalam wspolprace z Polska i juz niedlugo bedziecie mogli Panstwo sami na wlasnej skorze wyprobowac. Wiecej informacji na ten temat podam wkrotce. Maroc Taswiq - Marrakech Concept Store 6 Bd Zerktouni, Gueliz, Marrakech A! Jeszcze jedna informacja:) ¨Maja w ogordzie¨ z moim udzialem we wrzesniu na antenie TVN:) I znowu sie chwale:)))) )

21.05.2014

¨Maja w ogrodzie¨ w Marrakeszu

W Marrakeszu ciagle cos sie dzieje. U mnie w zyciu tez bo inaczej nudno by bylo:) Nowy projekt jest w trakcie realizacji ale o tym juz niedlugo bede pisac... Ostatnio mialam okazje goscic ekipe TVN z programu ¨Maja w ogrodzie¨.
Jako, ze ogord jest ( moze nie taki typowy bo to jednak farma oliwkowa a nie angielskie ogrody) to tez ekipa miala co robic.
Producentka programu Anna Słomczyńska jak i Maja Popielarska maja ogromna wiedze na temat roslin. Niektore nazwy roslin znam tylko po marokansku i ciezko jest mi sprawdzic jak nazywaja sie po polsku a tu ekipa z Polski przyjechala i podpowiedziala. Kosztowalismy:) rozne liscie (i nie tylko) i juz bylo wiadomo o co chodzi. Gotowalismy wspolnie tajin z kurczaka, troche o kiszonych cytrynach mowilismy a w miedzyczasie zaserwowalam tradycyjny kuskus. Byl naprawde dobry:)
Wesola i bardzo profesjonalna ekipa zostawila duzo dobrej energii w domu.
Pierwsza czesc programu z Maroka bedzie emitowana 22 czerwca (druga na jesien). Serdecznie zapraszam! A tak przy okazji to moj Osiolek mial swoje 5 min przed kamera:)

6.05.2014

Talba - modlitwa na zamowienie


Na kazda okazje mozna zamowic modlacych sie do domu i w tradycyjny sposob ich goscic.
Mam okazje poznac te tradycje z okazji wprowadzenia sie do nowego domu moich znajomych. Panowie ubrani w biale jelaby recytuja historie z Halby ( ksiega histori roznych - nie mylic z Koranem) . Modly sluza oczyszczeniu otoczenia ze zlych mocy, sprawowania nad domem pieczy i dla wszystkich domownikow spokoju.
Kuskus bedzie podany, pachnie woda z kwiatu pomaranczy, kwiatami rozy oraz kadzidelkami.
Wszystko odbywa sie w blogim nastroju. Kobiety jednak nie przebywaja w pokoju z modlacymi sie. Nie beda rowniez z nimi jadly. No coz, co kraj to obyczaj. Modly w kierunku Mekki, piesni, pyszny kuskus -czyli parapetowa zaliczona w religijny sposob.
PS. A ja sobie usiadlam w kaciku i podgladalam - oczywiscie za zgoda. Przy okazji dowiedzilam sie, ze ta wersja Talby jest unowoczesniona i weselsza niz zazwyczaj.

https://www.youtube.com/watch?v=cVjI9-8kols&feature=youtu.be

Dzieci i pustynia

Oto kilka zdjec z projektu Ani Sali ¨Malarze swiata na pustyni¨ Dzieciaki sie spisaly na medal! Wiecej zdjec na stronie: https://www.facebook.com/ania.sala2/media_set?set=a.10201836368657549.1073741831.1432646874&type=1

15.04.2014

Malarze swiata

Dla dzieci robi sie wszystko. Pracuje obecnie nad ciekawym autorskim projektem Ani Sali, ktora to obecnie spedza czas na Saharze i ciezko pracuje z dziecmi z lokalnych szkol. W niedziele to ja mam za zadanie zorganizowanie wernisazu i aukcji z ktorej dochod bedzie przeznaczony wlasnie na szkoly z Zagory. Juz sie ciesze bo obrazy tworzone przez dzieci sa przepiekne.
Zaproszenie :https://www.facebook.com/events/665562810147485/?ref_dashboard_filter=upcoming A o co chodzi w tym projekcie: "Malarze Świata - wprowadzenie do historii sztuki" to autorski projekt edukacyjno - społeczny, który zrealizuję w dniach 10-22 kwietnia 2014 z dziećmi ze szkoły w Zagorze oraz z dziećmi z malijskich wiosek położonych na Saharze marokańskiej. Do szkoły Boukhlal w Zagorze jadę na zaproszenie nauczyciela historii z tamtejszej szkoły oraz naszego przewodnika w jednej osobie Rahmouna Laghfiri zapoznanego poprzez przyjaciół przy realizacji wyprawy Arte Maroko 2014. 12 kwietnia wyruszę z Marrakeszu lokalnym autobusem przez przełęcz Tizin Tiszkę, malowniczą, urwistą trasą w stronę Sahary zabierając ze sobą pakunek wielkości szafy :-). Zabieram 25 drewnianych podobrazi sporych rozmiarów, litrowe farby, pędzle i kredki, które podróżowac będą ze mną już od Sopotu, ponadto obrazy na płótnach wykonane w prezencie przez dzieci z Klubu Montessori w Sopocie i Orłowie oraz Domku Przedszkolaka w Gdańsku Wrzeszczu. Myślę, że brakuje mi już tylko barana lub kury i małego bębenka i wtopię się w kolorowy i głośny tłum na czas podróży. Podobnie będzie wyglądała moja podróż powrotna do Marrakeszu, gdyż obrazy przetransportuję z powrotem na aukcję charytatywną, która odbędzie się 20 kwietnia w Darze Atta ne medinie. Przez tydzień czasu będę gościem rodziny Nomadów i wraz z grupą 30 dzieci będziemy tworzyć dużo-formatowe obrazy znanych i podziwianych na przestrzeni wieków artystów. Zrealizuję na Saharze projekt, który wielokrotnie przeprowadzałam w trójmiejskich przedszkolach Montessori. Dzieci tworzyły piękne obrazy ucząc się w ten sposób historii światowego malarstwa, rozwijając wyobraźnię, poczucie piękna i estetyki oraz wrażliwość na potrzeby drugiego człowieka jako, że pół roczne projekty kończę zawsze aukcją charytatywną a pieniądze do tej pory przekazywaliśmy na spełnienie marzeń dzieci sopockiej Fundacji Trzeba Marzyć. Tym razem nie będzie inaczej, tyle że dochód z aukcji przeznaczymy na materiały potrzebne dzieciom do dalszej edukacji. Szkoła jest biedna i potrzebuje środków, by dzieci mogły się kształcić. Po zamknięciu granic na Saharze, edukacja dzieci i ich mam to najlepsza dla nich perspektywa. Dawny świat i życie saharyjskich Nomadów w Maroku odchodzą do przeszłości, im lepiej wyedukowane młode pokolenia w regionach świata zagrożonych wykluczeniem społecznym, tym większe korzyści dla wszystkich. Z wielką przyjemnością wyruszam za 4 dni w kierunku pustyni i nie jadę tam z pustymi rękami. Jadę z otwartym sercem do ludzi o otwartych sercach. Od wielu miesięcy dzieci i ja czekamy na spotkanie. Czeka mnie długa podróż w obydwie strony oraz wiele pracy i cieszę się na nią jak dziecko. Z Sahary przywiozę w prezencie obrazy dla dzieci z trójmiejskich przedszkoli, chcę w ten sposób budować skromny most porozumienia i tolerancji pomiędzy dziećmi z północnej Polski i południowego Maroka. Opowiem im o sobie nawzajem, o tym co je łączy i różni, wręczę prezenty, pokarzę zdjęcia. Kto wie, gdzie i kogo w przyszłości zawieją dobre wiatry. Zapraszam do towarzyszenia mi w projekcie "Malarze Świata" mam nadzieję, że pozwoli on poznać mi młodych utalentowanych artystów z różnych zakątków świata, których będę mogła dalej wspierać w edukacji i rozwoju, realizując kolejne projekty. Niedawno Rahmoun przysłał mi szkice bardzo utalentowanej młodej Nomadki z M'Hamid. Ma 19 lat i bardzo chce malować, tworzyć. Chcę, by mi pomogła na miejscu w pracy z dziećmi a przy okazji kolejnej wyprawy Arte Maroko zorganizuję dla niej zbiórkę pieniędzy i materiałów, by miała na czym tworzyć, rozwijać się i przeżywać satysfakcję z tym związaną. Wiele z nas, europejskich kobiet ma dostęp do edukacji i środków na nią od urodzenia. Należymy do elitarnej mniejszości ... Projektowi patronuje Stowarzyszenie Współpracy Polsko - Marokańskiej Africae Deserta Project oraz Stowarzyszenie Aktywne Kobiety. Projekt w całości finansuję ze środków prywatnych w ramach działalności Pracowni "Perspektywy". Dziękuję z całego serca szkole w Zagorze za zaproszenie mnie do współpracy, mojej przyjaciółce Monice Markowicz - El Baroudi za jej wielkie serce i pomoc organizacyjno-logistyczną w Marrakeszu oraz za zakup materiałów dla dzieci, Paulinie Czerwińskiej za wspaniały plakat i pomoc przy promocji aukcji, Dance Oniszko za tłumaczenie, Beacie Lalli Jakuszewskiej za jej ułańską fantazję i przetarcie szlaku do M'Hamidu, Dominice i Radkowi Kwiatkowskim z Zaczarowanej Karawany za bezpieczne kontakty, czas i wsparcie, Darowi Atta z Marrakeszu za udostępnienie tarasu na czas aukcji. Dziękuję wszystkim przyjaciołom i nauczycielom, którzy wspierają moją działalność. Tutaj mozna sledzic co Ania robi na Saharze :https://www.facebook.com/events/1480094152203559/

26.03.2014

A jednak....

Chcialam zmian wiec kiedy nadarzyla sie okazja zeby wyjechac do Europy na kilka dni pomyslalam, ze to wlasnie ten moment. Marrakesz mnie meczyl, tzn meczyla mnie mysl, ze moze zapomnialam jak ROZWINIETE kraje wygladaja. Wyjechalam. Odwiedzilam Polske i Francje i znowu wiem po co zyje w Maroku. Nie powinnam narzekac na Polske bo pogoda byla idealna. Zrobilam 1500 km ze znajoma francuska z Marrakeszu, ktora stwierdzila, ze woli jezdzic jednak po Maroku niz po Polsce. To zostawie bez komentarza:) Jedzenie jak zawsze dobre, widoki Polski poludniowej mile. Zaskoczylo mnie jak ludzie reaguja na moje usmiechniete ¨Dzien dobry¨w sklepie. Niby to powinno byc normalne ale odczulam, ze to chyba rzadkosc bo Panie i Panowie sprzedawcy od razu sie ozywiali i zupelnie inaczej traktowali mnie niz pozostalych zasmuconych klientow. Mnie bylo milo i nie moge narzekac:) Po kilku dniach pojechalam do Paryza i tam moglabym eksplodowac. Ludzie szarzy, bez usmiechu jak maszyny przesuwali sie z miejsca na miejsce. Paryz jest pieknym miastem ale zamieszkuja tam smutni ludzie. To sa moje osobiste odczucia. Ten Paryz sprzed wielu, wielu lat juz nie istnieje. Fakt! Jest mnostwo kulturalnych miejsc do odwiedzenia ale dojscie do nich juz mnie odstrasza. Szarowa!!!! Beszczelni kelnerzy, opryskliwi sprzedawcy tak jakbym to ja im sie narzucala.... Zolnierze chodza po stacjach metra z bronia na ramieniu bo jakis alert jest. Ich obecnosc tam zupelnie mnie nie pocieszala. Jak mozemy czuc sie bezpiecznie i wolni w takich warunkach? Nic z tego nie rozumie. Wszedzie negatywne wiadomosci tak jakby swiat sie konczyl ( to juz w polskiej TV tez zauwazylam ). Bogu dzieki, ze te ekrany nie sa moje a tylko gdzies przypadkowo ustawione i nie musze ich ogladac.
Teraz jestem w mojej kafejce, gdzie podsluchuje wesole rozmowy, smiechy i zadowolone twarze. Obcokrajowcy zmieszani z Marokanczykami. Totalna wolnosc, bez strachu. Ciesze sie moja kawa, ktora podana jest mi z wielkim usmiechem. Do centrum dojechalam mijajac nieudacznych kierowcow ale to nie jest juz mi obce:) Mogloby byc lepiej pod tym wzgledem ale kiedys sie to zmieni:) Musialam wyjechac, zeby docenic to co mam. Znowu jestem pozytywnie nakrecona i chce sie odcinac od wszystkiego co negatywne. Przeczytalam ostatnio artykul w ¨Wysokich obcasach¨, ze wszyscy w sobie mamy czarnego (negatywnego) i bialego (pozytywnego) wilka i tylko od nas zalezy ktorego bedziemy karmic. Od zawsze wybieralam bialego i tez tego bede karmic a tym wiecznie niezadowolonym proponuje zmiane kolorystyki:)

5.02.2014

Metoda tasmowa

Znowu nadszedl czas zalatwiania papierow. To chyba najbardziej flustrujace zajecie w Maroku. Jeden dokument do podpisania wymaga 20tu innych, kopi karty rezydenta, legalizacji podpisow, legalizacji kopi kopii:) Na dokumencie tlustym drukiem umieszczono liste potrzebnych ¨papierokow¨ aby otrzymac ten wlasciwy. I tu zaczynaja sie schody. Aby otrzymac dokument A trzeba przyjsc z dokumentem B. Aby otrzymac dokument B potrzebuje najpierw wypisanego i podpisanego dokumentu A. I badz tu madry. Chodze teraz jak ta sierota i kombinuje, ktore biuro szybciej peknie i wypisze mi jakikolwiek dokument A lub B bo mi to wszystko jedno. Ja chce miec glowny dokument wypisany, podpisany i zapieczetowany! Ide wiec do pokoju gdzie legalizuje sie podpisy potrzebne do wydania dokumentu A,B,C,D...... Pan zatacza sie do swojego biurka ( czuc, ze duzo wypil w nocy ale o tym sza! przeciez o tym w tym kraju sie nie pije; alkohol jest zabroniony:) Ow jegomosc ma problem z wpisaniem polskiego nazwiska do swojej ¨zlotej ksiegi¨ wiec biore od niego ta ksiege i sama wypisuje wszystkie rubruczki. Numerek mi nadany zostaje zapisany na ¨moim papierku¨ tuz obok zlozonego podpisu. Przechodze do stolika obok. Tam setki podobnych papierkow lezy porozwalanych na stole. Przychodzi trzeci pan i zabiera sie za pieczatki. Ma ich 6 i kazda musi sie znalezc obok numerka i podpisu. Pieczatki tasmowo wedruja na papier ale przy takim balaganie czasem o jednej sie zapomni, czasem mu sie papierki skleja wiec przychodzi czwarty pan i zabiera sie za segregowanie. Tlum sie zrobil, czas ucieka wiec delikatnie wciskam sie pomiedzy panow i znajduje swoj papier. Biore kolejno po kazdej pieczatce i sama robie ich, jakze odpowiedzialna prace. Udalo sie! Mam podpis. Pierwszy stopie pokonany. Ide do nastepnego pokoju, w ktorym wymagany jest dokument XYZ z legalizacja podpisu, pieczatkami i cala procedura z tym zwiazana. Kolejny dokument wedruje tasmowo z reki do reki, od pieczatki do pieczatki. Najlepsze jest to, ze nadal nie mam ani papierku A ani B. Ranek minal na pieczetowaniu ¨papierkow¨. Mam wrocic po poludniu jak przyjdzie naczelnik ( moze przyjdzie moze nie; tego nikt nie wie). Wracam wiec do obskurnych biur, podpitych urzednikow ale juz boogatsza o to z kim rozmawiac. Dozorca budynku usmiecha sie do mnie wiec odwzajemniam mu usmiech i jest! Mam kolege. Opowiadam mu o swoim problemie a ten od razu przeprowadza mnie przez korytarze jakbym byla jakas szycha i znajduje sie u sekretarki naczelnika, ktora informuje mnie, ze szefa nie ma ale co tam, podpisze bo widzi ze jestem znajoma dozorcy:) Uffffff Dobrze miec znajomosci:)