23.09.2011

Nowy adres weekendowy

Nie zawsze trzeba wyjezdzac w to samo miejsce. Wystarczy zjechac z drogi i juz mozna napotkac na cos nowego i innego.
W piatek spakowalam torbe na weekend i wyjechalam w kierunku oceanu. Nie chcialam jechac do Essaouiry ( ktora uwielbiam ), chcialam byc w zupelnie nowym miejscu.
Zjechalam z drogi ot tak, znalazlam sie na zakurzonej drozce, pelnej dziur z kilkoma domostwami. Przejechalam w tym terenie jakies 2 km i znalazlam sie przed wrotami malego pensjonatu. Wlasciciele przywitali mnie jakbysmy sie znali od lat, usciskali i wskazali pokoj. Przyjemna bialo-niebieska kolorystyka, prostota i dobry zmysl stowrzyly ten pokoj wyjatkowym. Kolacja - tu wole nic nie mowic bo po dzis dzien sie oblizuje na mysl o rybie jaka mi zaserwowano ( nieznana mi odmiana rekina), chlebe moczylam w pysznej oliwie i winkiem zapijalam a ogrod dookola pieknie oswietlony dzialal kojaco. Wlasciciele, jak sie okazalo osiedlili sie tu jakies 2 lata temu a wczesniej przez 25 lat mieszkali w Gabonie. Biali afrykanczycy - z tych dobrych odmian :)
Rozmowy dlugie, mile i tak do pozna sie przeciagalo. Noc spokojna w wygodnym lozu.
Sniadanie typowo marokanskie: nalesniki marokanskie, miod, wszelkie odmiany dzemow, herbata marokanska, oliwa... Pyszne bylo i juz!
Basen od rana kusil do skoku. W ogrodzie ( bo w koncu mialam czas odwiedzic okolice domu) odnalazlam urokliwe miejsca. Kazdy centymetr przemyslany. Ogrodek warzywny, ziolowy, namito nomadow, kuchnia polowa z grilem i kominkiem i wiele zakatkow przeznaczonych do odpoczynku.
Jak na francuzow przystalo znalazlo sie miejsce na gre w tradycyjne kule (podczas wakacji troche podszkolilam sie i polubilam ta gre nie mowiac ze w koncu zrozumialam zasady gry ). Kilkadziesiat zolwi znalazlo schronieniew tym przemilym ogrodzie.
Weekend uplynal tak milo, ze az nie chcialo mi sie wracac do codziennosci. Tak to juz jest z weekendami - koncza sie o polnocy w niedziele :)
Na nastepny raz pojade w przeciwnym kierunku!










Brak komentarzy:

Prześlij komentarz