Czasami trzeba wyjechać z miejsca X do odległego o 600km miejsca Y, żeby wejść, wyjść i załatwić jedną pieczątkę. No tak to już jest, ale nie oznacza to, że nie można wtedy skorzystac z pięknych widoków i mimo pośpiechu (bo czasu zawsze jest za mało) nacieszyć się czymś innym od codziennych rytuałów.
Tak wiec wyjechalam z Marrakeszu do odległej o 630 km Ceuty. Trasa szybka bo 510 km autostrady na której- o dziwo- większość jedzie przepisowo 120km/h. Chłopcy radarowcy są wszędzie, więc nie ma po co płacić 400 dh mandatu.
Bezpieczeństwo na tej trasie biegnącej przez Settat, Casablance, Rabat, Kenitre i prawie dojeżdżająca do Tangeru jest ok. Czasami przytrafi się kura ciekawa przygód przebiegająca przez autostradę, czasami można zobaczyć całą rodzinę siedzącą i liczącą auta tak dla zabawy, innym razem sąsiad z domu po lewej chce akuratnie teraz powiedzieć Dzien dobrysąsiadowi po prawej stronie drogi pędzących samochodów. No tak to już jest czasami. Ale!!!!! bez dziur i robót drogowych !!!!! Droga, mogłabym powiedzieć - idealna.
Oczywiście najciekawiej się robi gdy zjeżdża się z autostrady. Widoki cudowne, zielono i spokojnie. I tutaj pozwole sobie na sesję zdjęciową, bo akurat nie ja prowadzilam:)
Widoki widokami ale coś na przekąskę trzeba zakupić. Wybór może nie jest zbyt wielki ale za to jakość - palce lizać!!! Truskaweczki rozpływają się w ustach, pomarańcze słodkie i soczyste. Ziemniaki zakupiłam ot tak sobie, bo bez chemii, wiec mam teraz 10 kg na placki ziemniaczane:)
Przybliżając się do morza wiatraki dominują na horyzoncie.
Dla tych, którzy zapomnieli ładowarki do telefonu lub gdy kredyt się skończył itp nieprzyjemne doświadczenia związane z brakiem komunikacji nie musza się martwic! Na trasie wśród łąk pełnych rumianku, krów i baranów żujących ten rumianek znajdzie się miejsce gdzie można połączyć się ze światem:
Nie można zapomnieć o odwiedzeniu na tej trasie(przynajmniej jednego) rezerwatu przyrody. Zatrzymałam się w rezerwacie flamingów, ale niestety za późno się tam pokazałam i nie zdarzyłam na ostatni kurs tramwaju wodnego i ani jednego flaminga nie zobaczyłam.
A teraz dla tych o mocnych nerwach:) Jeść, czasami trzeba, prawda?
Oto etapy zamawiania mojej potrawy:
Etap 1 - wybór
Etap 2 - segregacja, która część odpowiada
Etap 3 - zważenie produktu gotowego do dalszej przeróbki
Etap 4 - przygotowanie do grillowania
Etap 5 - już na ogniu!
Efekt końcowy zachowam dla siebie bo dlaczego miałabym pozwolić komuś patrzeć w mój talerz?:)
Jedno powiem: świeże mięso, zbadane przez weterynarza o czym świadczą liczne pieczątki, smakuje wyśmienicie - bez knnorów, sztucznych przypraw i temu podobnych świństw - tylko trochę soli i już!
Taka oto była moja podroż po jedną pieczątkę!
Ależ piękne te pola i kwiatki... a truskawki takie soczyste, że nic tylko zrobić z twarożkiem :) Pani wie, o czym mówię, prawda ? :)
OdpowiedzUsuńPoza tym jakoś tak stoją w tych pudełkach jakby były przyklejone :)
Oczyma wyobraźni widziałem te flamingi stojące na jednej nodze...a może to były bociany - bo pogoda jak na wiosnę, zielono i pięknie.
A na hakach to wiszą "blondynki" ??? ;0
super zdjęcia.. ale nie do końca tak sobie człowiek wyobraża Maroko:)
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia szczególnie pola rumianku chyba takich obrazków z Maroka nikt się nie spodziewał. :)
OdpowiedzUsuńMaroko moze zaskoczyc, to prawda! Ciesze sie, ze sie wam spodobalo. Truskawki slodkie i najlepsze z perly:) Przyklejone nie sa bo zakupilam sobie taki maly kartonik i teraz truskawkowo w domu jest. Blondynki/blondyni smaczni:))))))
OdpowiedzUsuńRumianek pachnacy, ze az milo ale zalowalam ze nie moglam sie w nim polozyc bo pszczolki odwalaly kawal dobrej roboty:)
Jak miło zobaczyć, że w innych częściach świata mają słońce, piękną pogodę i pachnący rumianek. U nas wietrznie, śniegowo-deszczowo i ogólnie pochmurnie. Cóż, polska zima!
OdpowiedzUsuńMięsko zdecydowanie nie ale te truskawki!!!! Aż ślinka cieknie! A krajobraz sielski- anielski :)
Pozdrawiam
Rowniez pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńMusze sie przyznac, ze mnie ten zielony krajobraz tez wzrusza. W Marrakeszu jest pieknie ale brakuje mi lasow i swiezej zieleni i dlatego kiedy moge wyjezdzam i wchlaniam te sielskie krajobrazy! Zime lubie ale na nartach lub w Polsce:) jak przyjezdzam. Wtedy lubie zakladac czapki, szaliki i otulac sie w cieple rzeczy. W Marrakeszu to glupio wyglada choc czasami wypadaloby sie otulic w cieple szale i zalozyc czape na glowe. Ok tylko do godz 9 rano bo pozniej slonce wychodzi i juz sie robi cieplo.
Wysylam wszystkim spragnionym slonca troche marokanskiego sloneczka!
Milego dnia dla wszystkich!!!
no proszę... jedna pieczątka, ale tyle atrakcji po drodze :) Zazdroszczę truskaweczek i łąk rumiankowych... u nas ledwo krokusy zaczęły wychodzić
OdpowiedzUsuńŚliczne zdjęcia, odrazu pojawia się uśmiech na twarzy:)
OdpowiedzUsuńHej Moniko, wpadlam na Twoj blog przypadkowo (o ile ktos wierzy w przypadki!) i nie moglam sie oderwac. Sama mieszkam w Dublinie a w sobote lece z moim przyjacielem na tydzien do Marakeszu (bedziemy tam od 3 do 10 marca). Strasznie sie oboje cieszymy na te podroz i milo bylo poczytac i poogladac jak tam jest "nieturystycznie". Pozdrawiam cieplo! Magda L.
OdpowiedzUsuńBawcie sie dobrze i korzystajcie na calego z urokow Marrakeszu.
UsuńPozdrawiam
Witam!
OdpowiedzUsuńZdradzisz, GDZIE jest ten rezerwat flamingow? Jakies ceny np. i o ktorej jest ten "ostatni kurs"?